14 Rozdział.
- Coooo.?!?! Ale że już.?- Tak ona jest w drodze do szpitala.
- Ale, ale.
- Louis, wszystko jest w porządku. Vi jest bezpieczna.
- Muszę do niej jechać. - powiedział Louisa
W tech chwili ze sceny z zaniepokojeniem wbiegli chłopcy. Zaczęli wykrzykiwać.:
- Lou, co się stał.?? Gdzie Victoria.?? - Zaczęli wykrzykiwać chłopcy.
- Chłopaki Vici jest w drodze do szpitala.
- Co.??!! - Krzyknął Niall.
- Ale co się stało.?? - Zapytał Liam.
- No bo ona.... - Louis Zemdlał.
- No ładnie jeszcze on..- Powiedział Max.
- Jemu nic nie będzie ważniejsza jest Vi.
Chłopcy wyszli na scenę oczywiście bez lou i powiedzieli:
- Nasi drodzy bardzo nam przykro ale niestety na dzisiaj to będzie ju koniec. - Powiedział Hazza.
Było bardzo głośno wszyscy zaczęli krzyczeć. Nagle podniosła się jedna ręka Niall podszedł do nie i dał jej mikrofon.
- Czy coś się stało. - Zapytała fanka.
- No więc tak w pewnym stopniu. Victoria a konkretnie dziewczyna Louisa rodzi jest to dla nas bardzo ważny moment więc niestety już koniec.
Zeszliśmy ze sceny. Od razu pojechaliśmy do Vi. W szpitalu byliśmy po 20 minutach.
Vi była w szpitalu już od 40 minut. Ona jak to ona się uparła że będzie rodzić naturalnie.
22.30
Vi dalej leżała i cierpiała. Louis latał koło niej jak z piórem w dupie.
- Louis błagam cię ogarnij się. Mi nic nie jest. Usiądź sobie.
- Jak wolisz. - Louis wyszedł na korytarz i zadzwonił do mamy Victori.
Rozmowa.:
- Dobry wieczór pani Ladyńska. Nie obudziłem pani.??
- Konkretnie to już spałam, ale nic się nie stało.
- Mam dla pani wiadomość.
- Lou coś się stało.?? - zapytała mama Vi z przejęciem.
- Victoria od 1,5 godziny rodzi. - W słuchawce nastała grobowa cisza.
- Louis dopiero teraz dzwonisz.??
- Tak bo to stało się na koncercie i ja nie wiedziałem. Nasz lekarz zadzwonił po karetkę i Vi pojechała do szpitala.
- A gdzie wy jesteście.??
- W Niemczech w Berlinie.
- Louis przylecimy pierwszym lepszym samolotem.
- Dobrze.
- Louis.??
- Tak.??
- Błagam Cię dbaj o nią.
- Oczywiście zrobię wszystko co w mojej mocy.
Koniec Rozmowy.
Usłyszałem pisk w sali Vici.
Pobiegłem tam szybko.
- Vi co się stało.??
- Louis ja już więcej nie wytrzymam.
- Pani pielęgniarko a nie może dostać jakiegoś znieczulenia.??
- Niestety, jest już za późno.
Zdjezorjentowany podszedłem do okna.Tam stało stado fanek z wielkim napisem:
Vi i Lou jesteśmy z wami!!
- O cholera.!!!
- Co się stało.??
Wziąłem Aparat i zrobiłem zdjęcie tego co zobaczyłem przed oknem.
- Patrz. Vi. Wszyscy są z tobą.! Musisz się trzymać.
Poleciała nam po policzku pojedyncza łza.
- Louis cieszę się że ciebie mam.
Bardzo ją kochałem. Ale nie mogłem nic zrobić musiałem patrzeć na jej cierpienie.
* Rano*
Poród trwał już około 11 godzin.
Około 10 rano zaczęło się coś dziać. Vici dostała bardzo silnych skurczów.
- A... a .... ała.!! Louis.!!
- Musisz wytrzymać.
- Ale Louis toboli tak bardzo że ja już nie wytrzymam.
Harry poszedł po lekarza.
- Pani doktor bardzo boli.
Zbadał mnie i powiedziała.:
- Można Rodzić.
Wywieźli mnie na inną salę. W momencie kiedy wychodził lekarz przyjechali rodzic Vi.
- Louis co jest.??
- Victoria już rodzi. Jest w takim etapie że już za nie długo powinny być dzieci.!!
:)
__________________________________
Robi się gorąco.!!
Dedykuje rozdział Ilonie. :*
Dziękuje ci moja nowa czytelniczko.
CZYTASZ - KOMENTUJESZ
Ps.: Dziękuje za ponad pół tysiąca wyświetleń.
Marcheweczka. :*
zajebiscie Sandi&Ilczi <3
OdpowiedzUsuńBozeee dziekuje za dedykacje , zgadza sie pisze opowiadanie o naszym zespole i o zespole one direction <3 Patii twoje opowadanie jest boskie czekam na dalsze ;** - Nat .
OdpowiedzUsuńtutaj podaje moje gadu ;) 3626858
KOCHAM TO!!<3
OdpowiedzUsuń