czwartek, 31 maja 2012

14 Rozdział.

14 Rozdział.

- Coooo.?!?! Ale że już.?

- Tak ona jest w drodze do szpitala.

- Ale, ale.

- Louis, wszystko jest w porządku. Vi jest bezpieczna.

- Muszę do niej jechać. - powiedział Louisa

W tech chwili ze sceny z zaniepokojeniem wbiegli chłopcy. Zaczęli wykrzykiwać.:

- Lou, co się stał.?? Gdzie Victoria.?? - Zaczęli wykrzykiwać chłopcy.

- Chłopaki Vici jest w drodze do szpitala.

- Co.??!! - Krzyknął Niall. 

- Ale co się stało.?? - Zapytał Liam.

- No bo ona.... -  Louis Zemdlał.

- No ładnie jeszcze on..- Powiedział Max.

- Jemu nic nie będzie ważniejsza jest Vi.

Chłopcy wyszli na scenę oczywiście bez lou i  powiedzieli:

- Nasi drodzy bardzo nam przykro ale niestety na dzisiaj to będzie ju koniec. - Powiedział Hazza.

Było bardzo głośno wszyscy zaczęli krzyczeć. Nagle podniosła się jedna ręka Niall podszedł do nie i dał jej mikrofon.

- Czy coś się stało. - Zapytała fanka.

- No więc tak w pewnym stopniu. Victoria a konkretnie dziewczyna Louisa rodzi jest to dla nas bardzo ważny moment więc niestety już koniec.

Zeszliśmy ze sceny. Od razu pojechaliśmy do Vi. W szpitalu byliśmy po 20 minutach.
Vi była w szpitalu już od 40 minut. Ona jak to ona się uparła że będzie rodzić naturalnie.

22.30 
Vi dalej leżała i cierpiała. Louis latał koło niej jak z piórem w dupie.

- Louis błagam cię ogarnij się. Mi nic nie jest. Usiądź sobie.

- Jak wolisz. - Louis wyszedł na korytarz i zadzwonił do mamy Victori.

Rozmowa.:

- Dobry wieczór pani Ladyńska. Nie obudziłem pani.??

- Konkretnie to już spałam, ale nic się nie stało.

- Mam dla pani wiadomość.

- Lou coś się stało.?? - zapytała mama Vi z przejęciem.

- Victoria od 1,5 godziny rodzi. - W słuchawce nastała grobowa cisza.

- Louis dopiero teraz dzwonisz.??

- Tak bo to stało się na koncercie i ja nie wiedziałem. Nasz lekarz zadzwonił po karetkę i Vi pojechała do szpitala.

- A gdzie wy jesteście.??

- W Niemczech w Berlinie.

- Louis przylecimy pierwszym lepszym samolotem.

- Dobrze.

- Louis.??

- Tak.??

- Błagam Cię dbaj o nią.

- Oczywiście zrobię wszystko co w mojej mocy.

Koniec Rozmowy.

Usłyszałem pisk w sali Vici.

Pobiegłem tam szybko.

- Vi co się stało.??

- Louis ja już więcej nie wytrzymam.

- Pani pielęgniarko a nie może dostać jakiegoś znieczulenia.??

- Niestety, jest już za późno.

Zdjezorjentowany podszedłem do okna.Tam stało stado fanek z wielkim napisem:

    Vi i Lou jesteśmy z wami!!

 - O cholera.!!!

- Co się stało.??

Wziąłem Aparat i zrobiłem zdjęcie tego co zobaczyłem przed oknem.

- Patrz. Vi. Wszyscy są z tobą.! Musisz się trzymać.

Poleciała nam po policzku pojedyncza łza.

- Louis cieszę się że ciebie mam.

Bardzo ją kochałem. Ale nie mogłem nic zrobić musiałem patrzeć na jej cierpienie.

* Rano*

Poród trwał już około 11 godzin. 
Około 10 rano zaczęło się coś dziać. Vici dostała bardzo silnych skurczów.
- A... a .... ała.!! Louis.!!

- Musisz wytrzymać.

- Ale Louis toboli tak bardzo że ja już nie wytrzymam. 
Harry poszedł po lekarza.

- Pani doktor bardzo boli.

Zbadał mnie i powiedziała.:

- Można Rodzić.

Wywieźli mnie na inną salę. W momencie kiedy wychodził lekarz przyjechali rodzic Vi.

- Louis co jest.??

- Victoria już rodzi. Jest w takim etapie że już za nie długo powinny być dzieci.!!

:) 

 

__________________________________

Robi się gorąco.!!

Dedykuje rozdział Ilonie. :*
Dziękuje ci moja nowa czytelniczko. 


                      

                   CZYTASZ - KOMENTUJESZ

 

Ps.: Dziękuje za ponad pół tysiąca wyświetleń.

Marcheweczka. :*

GG. 33770207. :)

 

Wow.!

Moi Drodzy. !! Xx


Dziękuję wam bardzo za tyle wejść. 


Wow... Niesamowite


Marcheweczka.:*

gg:33770207

Szablon w całości wykonany przez Violent dla Tomcio na potrzeby bloga Another World Carrot. Prawa autorskie zastrzeżone.